21. WDW
„Stare Żbiki”
Głębiej, nie byle jak, nie po łebkach,
byle liznąć, byle zbyć, ale rzetelnie,
uczciwie, dokładnie.
Nie jesteś zalogowany.
   
załóż konto
Zostań Żbikiem

17. - 19. października 2008, Hajnówka.

Tegoroczny rajd październikowy był inny niż dotychczasowe rajdy drużyny. Po pierwsze - nie w góry, a do Puszczy Białowieskiej. I to nie byle jak, bo z rowerami! Po drugie - od początku ociekał wypasionym programem, niczym frytki smażone na głębokim oleju... Mniam! Ale od początku...

Około 17.30 „pośpiech” wtoczył się na Dworzec Centralny, by otworzyć się dla reszty uczestników. Zarezerwowaliśmy miejsca (w tym przedział kierownika pociągu), więc nie trzeba było gnieść się w korytarzu. Gorzej miały rowery- ciężko zmieścić ich 14 w dwóch niewielkich łącznikach, dlatego 7 sztuk jechało w znanych z wysokiego standardu toaletach PKP (dwóch).

W Siedlcach przesiedliśmy się w mocno zatłoczony pociąg, a później w jeszcze bardziej zatłoczony autobus szynowy do Czeremchy. Bywa. Do szkoły dotarliśmy około godziny 22. Po szybkim zapoznaniu się z trasą sala gimnastyczna – stołówka - toalety przystąpiliśmy do pierwszej atrakcji - dyskusji Cinka nt. wędrownictwa. Później, tradycyjnie - śpiewanki i błogi sen po nich. Na Ktulu jakoś nie było wystarczającej ilości chętnych zapaleńców...

Ledwo zdążyłam zasnąć, już kazali wstawać. Pobudka przed siódmą, orzeźwiające powitanie dnia, śniadanko i autobus do Białowieży. Muzeum. Piękny jesienny widok na Puszczę z wieży obserwacyjnej. Spotkanie z żubrową rodzinką i scena polowania wilków były super, w przeciwieństwie do owadów stupięćdziesięciokrotnie powiększonych i porozwieszanych pod sufitem i na ścianach. Brrr!

Kolejną atrakcją rajdową była gra Eli. Przez następnych kilka godzin marszu tworzyliśmy prezentacje o wylosowanym dla grupy zwierzaczku (do wyboru dzik, żubr, jeleń, sarna i łoś). Niezwykle pomocne okazały się magiczne przedmioty, które mieliśmy do dyspozycji. Znalazły się tu m. in. spinacze do bielizny, waciki do uszu, szklane kulki oraz saga o Muminkach. :)

Po muzeum spacerowaliśmy sobie po „Żebrach Żubra” (czterokilometrowa kładka edukacyjna prowadzącą przez Puszczę). Drewniany mostek okazał się megaśliski i podstępny.

Prawie pożarł drużynowego! Chodzą słuchy, że zbudowano go dawno temu właśnie po to, by po nim nie chodzić - ot, taki psikus. Po drodze zawitaliśmy do mini zoo, gdzie podpatrzeć mogliśmy bohaterów naszych prezentacji. Niestety, dzików na stanie nie było...

Wróciliśmy do szkoły wesołym busikiem, który posiadał zdecydowanie mniej miejsca, niż zazwyczaj zajmujemy. Na szczęście mamy niezłą zdolność kompresji. :)

Po ciepłym obiadku czas na główną część rajdu: Rowerową Grę Nocną. Zapowiadała się ciekawie (mówię to ja, która gier terenowych nie lubię), niestety pedały odpadające od wypożyczonych rowerów uniemożliwiły zebranie wszystkich punktów. Mimo to zabawa była przednia. Dodatkowych atrakcji dostarczały niespodziewanie wyrastające korzenie i tory kolejki, sponsorowane przez nieodpowiednie oświetlenie... ;P

Po kilkugodzinnym brataniu się z Puszczą spotkaliśmy się wreszcie na kominku. Należy tu nadmienić, że Krzyś Cz. i Radek są Wielcy i Wspaniali! (Krzyś jest Harcerzem Orlim, Radek zaś członkiem drużyny - jak zrobi kurs instruktorski, to zostanie posiadaczem mistycznej odznaki „od zuchów do szarż”... Radku? Wspieramy Cię! :D)

Niewidzialne psy też chciały się z nami zaprzyjaźnić. Jeden nawet biegł kilka km z odstawiającymi rowery do taty Michała. :)

Fajnie było siedzieć sobie przy wesołym, przyjaznym ognisku ciemną nocą daleko od domu. Szkoda tylko, że po jego zakończeniu trzeba było pedałować z powrotem te 20 km...

Położyliśmy się po porannej kolacji (bo babcia powtarzała, że jak się śpi „na głodniaka”, to się wilki śnią) - dochodziła siódma rano. By załapać się na zwiedzanie największej cerkwi w kraju należało wstać jakieś trzy godziny później... Następnie grzecznie zapakowaliśmy się do pociągu i ruszyliśmy w drogę powrotną do stolicy.

Rajd był wyczynowy. Wytrzymałam na nogach 24h, przejechałam na rowerze 50 km w ciemną noc bez przedniego światła, spadłam z roweru przy dużej prędkości łamiąc sobie tylko paznokieć (!), i odkryłam, że gry terenowe mogą być fajne. ;)

P.S. „Nie wiem jak Tobie, ale mnie podobały się prezentacje - np Alko-jeleń, który śpi tylko godzinę na dobę (w przeciwieństwie do Alka, który jeśli tylko dać mu taką możliwość spałby 23 godziny na dobę), Żubro-Dziabąg pomrukujący złowieszczo, świecowata dzika świnia - dzik, czy szczudłonogi Michało-Michało-Janek? No, a poza tym to sarna- rulez ;)” mówi KasiaLew działająca w grupie, która zwyciężyła plebiscyt na najlepszą prezentację. ;)

Spisała Gabrysia. :)