21. WDW
„Stare Żbiki”
Głębiej, nie byle jak, nie po łebkach,
byle liznąć, byle zbyć, ale rzetelnie,
uczciwie, dokładnie.
Nie jesteś zalogowany.
   
załóż konto
Zostań Żbikiem

Sylwester 2006/2007

Było spotkanie na dworcu. Przyszła Kasia z ręką. W gipsie. W związku z tym zostałem naczelnym od pieniędzy. Potem jechaliśmy do Zagórza i dalej do Wisłoka. Nocowaliśmy w tamtejszej szkole, przed nią był plac zabaw :) i tam pod karuzelą mrożone mięso (mysz). W szkole razem z nami była grupa, z którą połączyliśmy kasę (nadal byłem naczelnym:)) i wycieczki. Codziennie chodziliśmy, zdychaliśmy i graliśmy (w WOWa, ktulu, kill dr Lucky, Save dr Lucky, taksówki), czasem robiliśmy gluta (1h gotowania :D). Pierwszego dnia poszliśmy na Hawajską (górę, nie pizzę:P), następnego - na Tokarnię, gdzie wiało aż chwiała się wieża, kolejnego - na Kanasiówkę (niektórzy szli przez Bieszczad 666 m n.p.m.), 30.12 - do Komańczy przez Wahalowski Wierch 666 m n. p. m. W sylwestra z Arkiem i Sławkiem poszedłem na Wielki Bukowiec. We trzech wstaliśmy o 5.10. Przed naszym pojściem na śniadanie Kasia L. pytała się, czy wzięliśmy mapę, jedzenie, ... Nie spytała się o kompas, którego nie wzięliśmy:). Wyszliśmy przed 6.00, jeszcze po ciemku. Kiedy zaczynalo świtać, zauważyliśmy, że jesteśmy na szlaku (żółtym), czego nie było w planach. Po znalezieniu dobrej drogi skręciliśmy, jak się nam wydawało za drugim strumieniem. Wszystko się zgadzało do momentu dojścia do szlaku. Ku naszemu zdziwieniu był on żółty (bo skręciliśmy za pierwszym). Na dodatek zaczęła się śnieżyca (aż śnieg przymarzał mi do okularów:P), która obudziła Kasię. Wysłała mi SMS-a, czy nie zmarzliśmy. Musiałem w tamtejszych warunkach odpisać :[. Tak przy okazji byliśmy na szlaku na Kanasiówkę, tym samym, którym szliśmy 2 dni wcześniej. Początkowo widoczne były nasze ślady. W ciąg pół godziny napadało jednak tyle śniegu, że na pochyłym zboczu zasypało słupki graniczne. W połowie drogi między Kanasiówką, a Wielkim Bukowcem znaleźliśmy dobre miejsce na postój. Zejście na Mały Bukowiec było bez przeszkód, natomiast na jego szczycie były krzaki nie do przebycia. Ominęliśmy szczyt, tracąc jednocześnie kierunek północny. Szczęśliwie trafiliśmy na Banię, na którą mieliśmy zamiar pójść. Początkowo nie wiedzieliśmy, że tam jesteśmy, jednak dzięki oznaczeniom na drzewach udało się to stwierdzić. Do szkoły wróciliśmy nieco przed 12.00, pozostałe 12 h spędziliśmy na zdychaniu. Przed północą obchodziliśmy urodziny Alka, o 24.00 odpaliliśmy sztuczne ognie z palety (zapalnik elektryczny) i wypiliśmy tymbarki. W nowy rok powrót - nic specjalnego.

Piotr Kuczyński (pierwsze 2 zdania - Krzyś Cz.)