21. WDW
„Stare Żbiki”
Głębiej, nie byle jak, nie po łebkach,
byle liznąć, byle zbyć, ale rzetelnie,
uczciwie, dokładnie.
Nie jesteś zalogowany.
   
załóż konto
Zostań Żbikiem

KRONIKA

Obóz w Rumunii 2003

Chyba 7 sierpnia, Bukowina, dzień stały pod grzbietem między Sucevitą a Poianą Mikuli

Wachta miała wstać o jakiejś niesamowicie rannej godzinie (przed piątą, czy coś w tym stylu). Ja byłem w wachcie. Już sama myśl o tym nękała moje sny tej nocy. W namiocie jeszcze panował mrok, gdy bodajże druhna Katarzyna B. przystąpiła do brutalnej czynności budzenia. Okazało sie jednak, że nie jest "przed piątą", a prawie szósta, co nie zmieniło faktu, że po obozie chodziłem z czołówką. Lekko kropiło. Tak zaczeła się moja egzystencja dnia 7 sierpnia 2003.

Kierownictwo postanowiło, że tego dnia nie pójdziemy dalej i że się wysuszymy. Jacyś twardziele pod przewodnictwem Onufrego mieli cofnąć się do Sucevity na zakupy. Reszta miała rozpalić ognisko suszeniowe i ogólnie rzecz biorąc suszyć.

No więc zjedliśmy śniadanie i twardziele wyruszyli w drogę. Z tego co wiem, jednolite kierownictwo poprowadziło ich szczytem. Szli z 45 min., aż w końcu zeszli i znaleźli się 20 m od obozu. Nie było im tego mało, więc wderapali się na kolejny grzbiet, który sprowadził ich na drogę o jakieś 3 minuty od punktu wyjścia. Vivat mapa kreskowa tudzież jednolite kierownictwo!

A tym czasem w obozie rozpaliliśmy ognisko suszeniowe, bo przestało kropić. Druhna zastępowa Katarzyna L. tudzież druh zastępowy Józek stoczyli niezmiernie ciekawą dysputę o tym, czy należy używać spróchniałych drzew do palenia, czy też nie. Potem podstawowym naszym zajęciem było suszenie rzeczy. I suszyliśmy rzeczy. Z tej monotonii wyrywali nas czasami Józek z Hofmanem przetaczając jakiś pień drzewa. Jak się okazało budowali schody przez błocko, przed które trzeba było się przedostać, by dojść do punktu, w którym można było się wykąpać w strumieniu. Z tych schodów nic nie wyszło, ale rozrywkę mieli.

Gdy już większość rzeczy była wysuszona lub spalona, a w każdym razie wszystkie niemiłosierdnie cuchnęły dymem, wrócili twardziele ze składnikami do obiadu (przynieśli na przykład bakłażany). Zrobiliśmy obiad. Zjedliśmy obiad.

Wieczorem odbyło się ognisko obrzędowe, ułożone przez Hofmana. Na tym ognisku zastępowi otrzymali sznury, a Taboret złożył Przyżeczenie Harcerskie. Na końcu odśpiewaliśmy "Idzie noc", zrypaliśmy się po stromiźmie od ogniska do obozu i poszliśmy spać.