21. WDW
„Stare Żbiki”
Głębiej, nie byle jak, nie po łebkach,
byle liznąć, byle zbyć, ale rzetelnie,
uczciwie, dokładnie.
Nie jesteś zalogowany.
   
załóż konto
Zostań Żbikiem

KRONIKA

Marcowy 2003 (Włodawa)

O, Pani... Co to się z tym rajdem działo. Organizowała go Lilka, a to jak zwykle oznaczało, że nie pojechała (choć nie powinienem jej oczerniać, bo na Dzień Dziecka pojechała, będąc organizatorką). A w ogóle pojechało nas mało - 6 osób (Bolo, Onufry, Janek S., Ania D., Kasia K. i Kasia L.), na co być może miało wpływ to, że jechaliśmy busem do Włodawy, a to kosztuje, niestety.

Przybyliśmy na miejsce i zostaliśmy odebrani przez gościnnego pana z internatu, w którym spaliśmy. Rozgościliśmy się i bez większej zwłoki położyliśmy się spać.

Dnia następnego poszliśmy spacerować po lasach Włodawy. Obejrzeliśmy piekne, otoczone domkami letniskowymi jezioro (ale w końcu udało nam się dotrzeć nad jego brzeg), przeszliśmy przez bagna, które występowały tylko na mapie i przez Sobibór doszliśmy nad Bug. Tam pozachwycaliśmy się łąkami po naszej oraz przeciwnej stronie granicy, a następnie wróciliśmy do internatu.

Wieczorkiem tego dnia odbył się kominek, na który dołączył do nas z Warszawy Michał K. Odbyła się dyskusja o służbie, a następnie korzystając z okazji, a konkretnie dnia kobiet, wręczyliśmy naszym paniom po ślicznym białym tulipanku. Potem jeszcze zrobiliśmy śpiewanki, podczas których udało nam się zdesantować stearynę na wykładzinę i mogliśmy podziwiać Bola i jego sprzęt w akcji (przy pomocy dekielka od menażki, kuchenki przenośnej oraz wielu kartek papieru wywabił on całą stearynę spowrotem). Nie zmiękczyło to naszego postanowienia by trochę pośpiewać, więc następnego dnia rano wstaliśmy nieco niewyspani.

A dnia tego zwiedzaliśmy Włodawę. Zobaczyliśmy śliczny barokowy kościół (z sensownie odnowioną iluzjonistyczną polichromią, polecam - ten kościół mówi więcej o architekturze baroku niż półtoragodzinny wyklad), cerkiew (i tu i tu część z nas spędziła nieco więcej czasu na modlitwie), a następnie zorganizowane w starej synagodze muzeum, które również zrobiło na nas spore wrażenie. Zeszliśmy jeszcze na chwilę nad rzekę, a potem już tylko zwinęliśmy się i pomimo niedoboru miejsc i nienajlepszych warunków busem powróciliśmy do Warszawy.