KRONIKA
Rajd listopadowy, puszcza Białowieska 1999r.
10.XI wieczorem wyruszyliśmy na rajd z Dworca Zachodniego. Nikt, łącznie z organizatorami, nie wiedział gdzie się umówiliśmy, ale i tak jakoś się odnaleźliśmy. Pełni dobrych myśli wsiedliśmy do pociągu do Siedlec, z których to pojechaliśmy do Hajnówki, gdzie z okazji imienin Szlassa dostał toster, zakupiony chwilę wcześniej na dworcu (ale nie mówcie mu o tym), po czym PKSem ruszyliśmy dalej, Bóg wie gdzie. Szliśmy, szliśmy i szliśmy, aż w końcu doszliśmy do Mikłaszewa. Było tam bardzo zimno, ale w miejscu, gdzie spaliśmy mieliśmy piec!
Następnego dnia - 12.XI poszliśmy na spacer, a wieczorem odbyła się gra Piotra, z tego co zrozumiałam grało się w niej w szachy. Później odbyły się też śpiewanki. 13.XI wyruszyliśmy do lasu na brutalną grę Jarka. Podzieleni byliśmy na 3 grupy, biegaliśmy i zrywaliśmy sobie przyklejone wcześniej opaski. Po powrocie odbył się kominek obrzędowy, na którym zachustowany został Piotr. Przed pójściem spać pośpiewaliśmy jeszcze trochę. 14.XI rano odbył się zwiad, no a potem wsiedliśmy do pociągu i w Warszawie rozeszliśmy się do domów.