KRONIKA
Rajd nad Biebrzę listopad 1998r.
Na Dworcu Centralnym zebraliśmy się dość późno, bo o 23:10. Na wstępie okazało się, że kilka młodych osób, które miało jechać, nie jedzie, co nas bardzo zasmuciło. Pojechało w końcu 12 osób, wśród których (rzadkość!) nie było żadnej, która by wcześniej nie była na jakimś rajdzie.
Pociągiem jechaliśmy całą noc i raniutko dotarliśmy na miejsce. Łaziliśmy sobie to przy szosie, to przy bagnach - pogoda i otoczenie były fajne. Po pewnym czasie od grupy odłączyli się Kuba i Przemek, aby przyprowadzić ze stacji Marysię, która musiała dojechać później. Doszli bez większych problemów, choć kiedy wracali było już ciemno. W tym czasie grupa główna głównie badziała się i robiła obiadek. Wieczorkiem po obfitym i trochę zbyt ostrym posiłku odbył się kominek, na którym Jarek przez prawie dwie godziny opowiadał (zresztą bardzo ciekawie) o samurajach. Nikt tej nocy nie szalał, bo większość z nas zasnęła podczas kominka. No a następnego dnia trzeba było wracać.