21. WDW
„Stare Żbiki”
Głębiej, nie byle jak, nie po łebkach,
byle liznąć, byle zbyć, ale rzetelnie,
uczciwie, dokładnie.
Nie jesteś zalogowany.
   
załóż konto
Zostań Żbikiem

KRONIKA

Mirów-Bobolice (czyli Rajd z Grą 10-12 X 1997)

Tradycyjnie ruszyliśmy w piąteczek wieczorkiem, ale już nietradycyjnie w ten sam piąteczek byliśmy na miejscu. Po wyjściu z pekaesu było śmiesznie, bo nic nie było widać, a drogi nikt za bardzo nie znał. Jakoś się jednak udało dotrzeć do schroniska w Bobolicach, nie tonąc po drodze w bagnistym tą porą (roku) lesie.

W sobotę była Gra (jak to na Rajdach z Grą bywa). Była trochę (mocno) zerżnięta z gry na Rajdzie do Smoka (Bobolice, ---------------adaświekiedy---------------). Ale co tam, tamtego rajdu już prawie nikt nie pamięta, a pomysł jest fajny. Młodzi najpierw odbyli z Martą spacer (długi) po lesie, coby dać starym szansę na przygotowania w Grocie. Gdy tam dotarli, okazało się, że Marta jest królową, której zła czarownica porwała Królewskie Dziecię. Wybawcom obiecała pół królestwa i wielkie tytuły. Ruszyli więc pobiegać po skałach i łąkach, aby zdobyć kwalifikacje potrzebne do ratowania Dziecia. Czego tam nie było - trzeba przecież umieć namalowac czarownicę bez pędzelka, dogadać się z nią w dziwnym języku, rozwiązywać trudne Zadania, wspinać się po skale, śpiewać i układać pieśni, znać się na alchemii, iwogóle. Większość Śmiałków spisała się znakomicie.

Na koniec miał być Finał z księżniczką płaczącą w skalnym oknie i ratującymi ją dzielnymi krasnoludkami na linach, ale na skutek odpływu siły roboczej (gra się przeciągła, a niektórzy musieli się szybko zmyć) oraz przypływu wiatru uniemożliwiającego fikanie na linie, na koniec okazało się, że księżniczka tylko poszła do sklepu i właśnie się znalazła.

Śmiałkowie pogryzając Skarb z galaretką zgodnie powrócili do schroniska, gdzie do późnego wieczora mistrz wspinaczki udowadniał, że umie też śpiewać.

W niedzielę tylko sobie szliśmy, za to długo, przez błota i pola, w stronę -------Myszkowa? Adaś!!!!!!!!--------, skąd pojechaliśmy do Częstochowy. Tam odbyło się zwiedzanie w podgrupach, czyli kościoła, sklepów albo czegokolwiek innego. Wieczorem dotarlismy radośnie do Stolycy, co zakończyło jakże owocną pociągową grę w Dupę Biskupa. No, nieco zmodyfikowaną.