To ja trochę w odpowiedzi na mail Matfila powiem, dokładnie to, co mówię przed obozami od wielu wielu lat (hu hu hu...) i nigdy nie mam wrażenia, że coś się z tego powodu zmienia... Może tym razem.
1. Jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, dlaczego jemy AŻ TYLE śniadań na mleku. Przecież chleb (może nie w super formie, ale jednak), o który się specjalnie dba może na luzie przetrwać do drugiego (a nawet czasem trzeciego śniadania w górach). Dowodem jest to, co się dzieje na polskich obozach -- zdarza się nam jeść często dwudniowy chleb, nawet nie myśląc o tym.
Ergo przy 5-cio dniowych pobytach w górach POŁOWA śniadań mogłaby być NORMALNA. Co ma gigantyczne zalety dla żołądków i humorów uczestników. A zdarzało się już tak z przyczyn znanych tylko pionowi żywieniowemu, że pierwsze śniadanie w górach było mleczne.
2. Jesteśmy w górach dłużej niż 2-3 dni, chleb nie przeżyje, rozumiem, trzeba coś jeść na śniadanie. Ale dlaczego akurat zawsze mleko?? Czy naprawdę naszej koncepcji nie stać na większą przemienność w tym temacie? Kiedyś np. wymyśliłem kisiel -- ja bym chętnie raz na śniadanie zjadł kisiel zamiast jedzenia cały czas czegoś na mleku. Ale jestem przekonany, że jakby pomyśleć, da się wymyślić dużo więcej pomysłów na przemienność menu i to łatwe i szybkie w przygotowaniu.
3. Dobra, czasem (byle nie zawsze lub prawie zawsze) jest mleko. To dlaczego nie dać ludziom WYBORU, co chcą zjeść, tylko mówić "dzisiaj jest muesli, jutro kaszka, a pojutrze płatki". Może lepiej powiedzieć "jest do wyboru muesli, kaszka albo płatki" na kolejnych trzech śniadaniach. Wtedy ci, co wolą kaszkę (ygh...) będą ją jedli, a Ci co jej nie jedzą nie będą głodni na śniadaniu tylko-kaszkowym. Ci co nie jedzą muesli (ja niestety na przykład) mają szansę nie być głodni na śniadaniu tylko-muesli, bo ono nie zaistnieje. Dlaczego są za (prawie) każdym razem zakusy by pozbawić ludzi WYBORU?
4. PŁATKI. Są fajne. Nie spotkałem jeszcze kogoś, kto ich nie jada, w przeciwieństwie do kaszki, czy muesli. Dlaczego nie są brane pod uwagę z reguły lub są w ilości ,,jako dodatek''. (Zdarzają się chlubne wyjątki oczywiście).
5. Osobną kwestią jest robienie śniadań na części wspólnej. Trzeba mieć pomysł. Śniadania kanapkowe ten problem rozwiązują przez pierwsze 3 dni -- pytanie co z dniem 4 i 5, a w szczególności z dniem 5., w którym musimy zejść z gór na określoną godzinę i nie możemy spędzić 2 godzin na robienie śniadania mlekowego dla ponad 30 osób. Jakieś pomysły?
M.
PS. W bezpośredniej odpowiedzi, na Twój mail, powiem tak: zastanawianie się nad smakami kaszek, powoduje u mnie podejście zawartości żołądka do gardła. Pozwól więc, że akurat w kwestii smaków (o ile w ogóle to coś można nazwać smakiem...) przyłączę się do milczącej, jak rozumiem, większości.
PS.' Jeśli znów nic się nie zmieni, to zależy mi na tym, żeby utrzymało się istnienie dużej liczby dodatków i zatyczki -- przez ostatnie kilka obozów to nimi się żywię na śniadaniach...
Ostatnio edytowany przez m_korch (2010-04-05 12:02:34)