KRONIKA
Listopadowy 2000
Był piękny piątkowy późny wieczór, a my oddawaliśmy się najwspanialszej dostępnej rozrywce - walce o miejsca siedzące w pociągu relacji Warszawa - Puławy. Po kilku upojnych godzinach w prawie pustym pociągu niestety musieliśmy zmienić środek transportu (a z drugiej strony kto właściwie wymyślił żeby pociągi nie jeździły do Kazimierza) na autobus Puławy - Kazimierz. Nawet prawie udało nam się do niego dobiec przed jego odjazdem, z tego powodu spędziliśmy tylko godzinę na przystanku. Dalsza droga minęła spokojnie jedynie co to przeoczyliśmy nasz przystanek i wysiedliśmy za daleko, ale to nie było w stanie popsuć naszego dobrego humoru. Nastroje troszeczkę się pogorszyły po 40 minutach szukanie właściciela szkoły, w której mieliśmy nocleg. Po dostaniu się do szkoły były jeszcze krokodylki, bar mleczny, upragniona kolacja. Następnie wysłaliśmy prężną grupę, która miała odebrać z przystanku dojeżdżających.