21. WDW
„Stare Żbiki”
Głębiej, nie byle jak, nie po łebkach,
byle liznąć, byle zbyć, ale rzetelnie,
uczciwie, dokładnie.
Nie jesteś zalogowany.
   
załóż konto
Zostań Żbikiem

Gra miejska, Warszawa, 10. października 2009

Hasło: "Abstrakcyjnej prawdy nie ma. Prawda jest zawsze konkretna."

Od pewnego czasu specjalna jednostka 21.WDW, zajmująca się bezpieczeństwem Warszawy, śledziła poczynania jednej z komunistycznych bojówek, planującej akcję mającą znacząco zakłócić porządek w mieście. Naszym informatykom udało się przechwycić i odszyfrować wiadomość o następującej treści:

"Uwaga! W sobotę, 10.10 ostateczne rozwiązanie akcji 'W'. Ze względów bezpieczeństwa kolejne informacje w dniu rozwiązania o 12.00 w miejscu 'D'. Zobowiązuję wszystkich towarzyszy do stawienia się w wyżej podanym miejscu i bezwględnego posłuszeństwa! Wolność Ludu jest najważniejsza!"

Spotkaliśmy się o godzinie 11.02. w tajnej Kwaterze Głównej 21. WDW. Do pokoju wprowadzano nas pojedynczo. Stał tam stół, na nim laptop, na ścianach wisiały mapy Warszawy i Rosji. Przy wejściu podawaliśmy imię, nazwisko i przydział służbowy. W tym czasie robiono nam zdjęcia w celu potwierdzenia naszej tożsamości. W Sali znajdowało się dwoje agentów (naczelny koordynator akcji ratunkowej MaBojara oraz wykonujący czynności naczelnego koordynatora akcji ratunkowej KrzyWid). Charakterystyczne gadżety w postaci ciemnych okularów w stylu matrix oraz identyczne koszulki z wzorami nieco podobnymi do służbowych koszulek drużynowych pozwoliły uprzytomnić sobie powagę sytuacji.

Kiedy już przeszliśmy procedurę identyfikacji, zebraliśmy się w pobliżu centralnego komputera agentów. Wtajemniczono nas w wydarzenia ostatnich dni:

Tajna komórka antyterrorystyczna 21.WDW śledziła grupę komunistów pod dowództwem gen. Sierowa. Pierwszym śladem były komunistyczne napisy na murach stolicy (po zaznaczeniu punktów na mapie Warszawy utworzyły gwiazdę). Drugim tropem był opublikowany w Naszym Dzienniku artykuł podpisany adresem e-mail Sierowa (katolicka gazeta to niesłychanie przebiegła przykrywka dla komunistów, ale nie takie podstępy udawało nam się już zdemaskować).

Z maila dowiedzieliśmy się, że o godzinie "W" planowane są akcje polegające na unieruchomieniu metra i przetransportowaniu przy pomocy rakiety pomnika sojcjalistycznego na jeden z dużych placów w mieście. Miał to być symbol przywrócenia "jedynie słusznego ustroju". Zadanie zlecono dwóm grupom operacyjnym.

Podzielono nas więc na dwie grupy, których zadaniem było podszycie się pod wspomniane jednostki operacyjne i zapobiegnięcie powrotowi czerwonego ustroju [grupa Józka <Stalina> (Gab, Monti, Agata, Pawełek, Dzia) i grupa Włodka <Lenina> (Ela, Wojt, Axel, FerdynandA, PeKacz)]. Gwarancją udanej akcji miało być internowanie pierwotnych grup operacyjnych.

W przechwyconej wiadomości napisano, że informacje będą przekazywane etapowo – pierwszego szczegółu nasłuchiwać mieliśmy w hali głównej Dworca Cetntralnego (miejsce 'D'!) w południe. Przenieśliśmy się więc tam w grupach, by nie zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi.

Dokładnie za 3 dwunasta do naszych uszu dotarł głos znany z komunikatów zapowiadających spóźnienia pociągów. Zapraszał Józka i Włodka pod adres: Marszałkowska 84/92. Poszliśmy tam czym prędzej.

Naszym oczom ukazała się drapakowata sylwetka stojącego w bramie mężczyzny w wieku lat ok. 24, 7 m-cy i 15 dni, wzrostu na oko 186.5 cm i 77,5 kg wagi. Ubrany był w starą marynarkę i kapelusz skrywający jego oczy w cieniu. Na podane przez nas hasło padł odzew, a następnie... polecenie przekazania monety 5 gr. z 2009 r. Szczęśliwie posiadaliśmy takową. Była naszą przepustką wgłąb ciemnej bramy.

W pobliżu podwórkowego śmietnika agent Przem próbował nie rzucać się w oczy – ale przed nami nic się nie ukryje (szczególnie jak wyjątkowo się stara). Nierozważnie – zamiast jak najszybciej podać hasło – wymknęło nam się zwyczajne "dzień dobry". Sekundę później przy skroni Dziaba wylądowała ciemna lufa gotowego do strzału pistoletu. Na szczęście Gaba uratowała sytuację podając umówione hasło.

Po patetycznej mowie propagandowej Przem przekazał nam Manifest komunistyczny, dalsze instrukcje oraz kopertę, którą mieliśmy otworzyć później.

zdjęcie

Wspomógł nas też 10-oma rublami i przypomniał o zakazie kupowania czegokolwiek od "kapitalistycznych świń, które nie przyjmują jedynej słusznej waluty". W książce znaleźliśmy taką oto karteczkę:

zdjęcie

Przed bramą nadal stała Kapitalistyczna Świnia sprzedająca cukierki po 15 gr. Ominęliśmy ją i ruszyliśmy w stronę al. Armii Ludowej. W drodze obczajaliśmy gdzie znajduje się al. Stalina. Okazało się, że tak do śmierci wodza nazywano Al. Ujazdowskie.

Na miejscu, mimo zlustrowania wszystkich niewinnych przechodniów, których los pchnął w te rejony, nie znaleźliśmy żadnego potencjalnego agenta. Patrzyliśmy w lewo, patrzyliśmy w prawo – nic się nie działo (nic się nie działo...). Nie pomogła nam penetracja pobliskiego pomnika, musieliśmy więc zmienić koncepcję. Skupienie się na szczegółach i koncentracja (stan uptimie) pozwoliły na dostrzeżennie ogłoszenia firmy organizującej przeprowadzki. Po odtańczeniu tańca radości udaliśmy się do najbliższej księgarni.

zdjęcie

Padło na EMPiK Megastore przy Rondzie de Palma. Tam odszukaliśmy odpowiednią pozycję, a w niej na stronie 222. notatkę o pomniku Mickiewicza.

Jednocześnie otworzyliśmy kopertę 'nie otwierajcie nim nie znajdziecie pkt 1'. Znaleźliśmy w niej rozkaz zakupienia koperty w związanym z Reymontem budynku, znajdującym się na północ od pierwszego obiektu ze strony 222.

zdjęcie

Pojechaliśmy więc na Stare Miasto. Na miejscu okazało się, że dokładnie na północ biegnie ulica Bednarska, której zbyt wiele z noblistą nie łączy. Szukaliśmy więc dalej. I szukaliśmy, i szukaliśmy... Sytuację uratowały miłe panie obsługujące punkt informacyjny – przy Krakowskim Przedmieściu 41 stoi dom, w którym przebywał Reymont. Jest też wejście do cukierni- ono zainteresowało nas bardziej.

W głębi krył się również kantor. Oddelegowaliśmy tam Agatę celem zakupu wspomnianej koperty. Ku jej zdziwieniu sprzedawca słuzył szerokim wachlarzem kopert, ale żadna z nich nie była przeznaczona dla Józka. Podejrzewamy, że był on wrednym, kapitalistycznym świniem – sprzedawał walutę, ale rubli nie obsługiwał.

Zupełnie inaczej było w cukierni. Za ladą stojała uśmiechnięta eXpedientka, która poproszona o kopertę, zabrała się za pakowanie świeżutkich kolorowych ciastek. Policzyła sobie za nie 8,10 PLN. Zdębieliśmy... Skąd niby biedni agenci mieliby wziąć tyle pieniedzy?! Na szczęście przypomnieliśmy sobie o 10-u rublach, które ciążyły nam od spotkania z tajemniczym Przemo. Wystarczyło w sam raz na ciastka. Oprócz trzech smacznych kopert wtajemniczona eXpedientka przekazała nam też zwykłą kopertę zawierającą kolejną wskazówkę.

Pałaszując ciastka deszyfrowaliśmy nową depeszę.

zdjęcie

zdjęcie

Zgodnie z poleceniem opanowaliśmy podniecenie i poszliśmy na wieżę kościoła św. Anny.

zdjęcie

Po długiej wspinaczce przez kolejne piętra dotarliśmy na szczyt. Tam ponownie trafiliśmy na agenta Przem. Wtajemniczył nas (w jego mniemaniu komunistycznych agentów z grupy Józka), w ostatni, najważniejszy etap zadania. Na podstawie dokumentacji fotograficznej mieliśmy odnaleźć tunel dawnego metra, a następnie uruchomić mechanizm zalewający tunele – wg komunistów jedynym słusznym metrem jest moskiewskie. W tym celu otrzymaliśmy "specjalną" nakrętkę. Naszym zadaniem było nakręcenie jej na odpowiednią śrubę celem uruchomienia zapalnika. Nie wolno nam odkręcić tej już nakręconej, bo to zniszczyłoby cały mechanizm.

Ponieważ jednak nie byliśmy tymi, za kogo nas miał, jasne było, że zrobimy dokładnie odwrotnie. Na odchodne wręczył nam broń – mieliśmy pozbyć się ewentualnych problemów. Po trupach do celu nabrało dosłownego znaczenia.

zdjęcie

Z hybrydowej mapy wywnioskowaliśmy, że wejście (a więc i mechanizm) zlokalizowane są przy Dworcu Wileńskim. Po odnalezieniu miejsca docelowego spędziliśmy dłuuugie minuty na obmacywaniu elementów konstrukcyujnych, takich ustrojstw jak: rynny oklejone McGywerem, perony, płoty, barierki, pokrywy od śmietników, metalowe drzwi i wiele, wiele innych...

zdjęcie zdjęcie

Po bezskutecznej akcji pod hasłem "okaż czułość przedmiotom martwym" postanowiliśmy powrócić do korzeni i okazać uczucia przyrodzie nieożywionej. Po chwili, już z mechanizmem w garści, pytaliśmy się nawzajem – jak mogliśmy przeoczyć wystającą na 1,5 cm ukrytą w trawie śrubkę z namalowaną czerwoną gwiazdką? Na przyszłość musimy być bardziej uważni.

zdjęcie

W tym momencie wypełniliśmy powierzoną nam misję. Po złożeniu telefonicznego raportu powróciliśmy do bazy. Po raz kolejny uratowaliśmy wspólne dobro narodowe. Warszawa nigdy nie dowie się o naszej akcji.

W imieniu grupy Józka kronikę spisali: Gaba i Monti.