KRONIKA
Tymbark Dzień Dziecka 2003
Mój udział w Tymbarku zaczął się od momentu, gdy usłyszałem, że go nie ma.Pewna firma wykupiła bowiem wyłączność na sprzedarz soczków na Polach Mokotowskich. Wyraziłem zdziwienie, że nie próbujemy w innym miejscu, i że przecież jest na pewno wiele innych imprez na mieście.
W ten właśnie sposób sam się wrobiłem w próbę postawienia Tymbarka w innym miejscu niż Pola Mokotowskie. Szukałem imprez w sieci, dzwoniłem po urzędach miasta i dzielnic, domach kultury. Było to zajęcie dostarczające dużo rozrywki. Np. niunia z wydziału ds. iprez i czegośtam nie wiedziała nic o imprezie na Agrykoli, poza tym, że ma się odbyć. Nie wiedziała, kto ją organizuje itp., mimo że impreza ta była reklamowana na stronie tego wydziału. Pani ta z niedowierzaniem przyjęła fakt, że w ogóle istnieje taka strona internetowa. W każdym razie było zabawnie.
W końcu uzyskałem zgodę na to, żebyśmy sprzedawali soczki na imprezie organizowanej w Parku Sowińskiego przez Dom Kultury Wola.
W nocy z 30 maja na 1 czerwca odbywały się śpiewanki u Kasi Kowalskiej. W związku z tym po słabo przespanej nocy, w okolicach godziny 7, udaliśmy się z Taboretem do autobusu. Zajęliśmy całkiem przyzwoite miejsce, przyjechał pan Tymbark (umówiony przez Taboreta), wyładowaliśmy soczki. Byliśmy chyba pierwszym rozłożonym stoiskiem. Po jakikmś czasie zaczęli przychodzić jacyś ludzie, w którymś momencie zjawiła się reszta ekipy ze śpiewanek, ale sprzedaż szła miernie. W muszli koncertowej zaczął się występ Majki Jeżowskiej.
Porządny ruch zaczął się dopiero po południu. Wkrótce okazało się, że sprzedaliśmy już prawie wszystkie soczki. Ostatecznie zostało tylko kilka zgrzewek marchewkowych. Poczekaliśmy z Olą i Taboretem na pana Tymbarka, a następnie udaliśmy się dod domu (w moim przypadku spać). Zarobiliśmy 677,84 zł.