KRONIKA
Rajd październikowy na Roztocze 1998
Ruszyliśmy standardowo - z dworca tego, czy innego. W trakcie przesiadki (z wagonu do wagonu!) Kubuś skręcił nogę. Nie wysiadł potem, biedactwo, z pociąg, tylko dziesięć godzin czekał na jakiejś stacji Józefów Roztoczański na resztę. Aż reszta doszła do niego. Wieczorem połowa ludzików miała głupawkę, druga połowa gotowała obiad, a trzecia połowa też miała głupawkę. Później były śpiewanki, po których Skręcinoga opowiadał dowcip o Stachu i złotej śrubce, podczas którego większość osób zasnęła.
Następnego dnia poszkodowany (dziwnym trafem znalazło się aż pięć sztuk) pojechali do stacji Susiec autobusem, a reszta tę drogę pokonała piechotą. Potem się jeszcze trochę pobadzialiśmy i trzeba było wsiadać do pociągu.